Nie wiem,
czym zasłużyłam sobie u Ani http://annaskonieczna.blogspot.com/ na nominację do nagrody Liebster Blog Award, ale
jestem jej niezmiernie wdzięczna;) Aniu bardzo, bardzo dziękuję;) Lubię
odpowiadać na pytania, dlatego chętnie biorę udział w zabawie.
Jak już
wszystkim zapewne wiadomo, nominowana osoba odpowiada na pytania i nominuje
następne jedenaście innych blogów do nagrody. Jest to druga moja nominacja, jednakże pierwsza
niezbyt mi się powiodła, dlatego nie mam chęci na nominowanie kolejnych osób...
Mam nadzieję, że Ania mi to wybaczy? Ale w zamian za to chętnie i wyczerpująco
odpowiem na jej pytania.
1.Czym
jest szczęście?
Szczęście jest
moim zdaniem emocją, ale zmienną. Dzisiaj można czuć się szczęśliwym, a jutro
już nie... Dla jednych szczęściem jest np. ,,kasiora”, ,,euro-chata”, ,,wypasiona
fura”, zaś dla innych szczęściem jest fakt, że mają jako taki dach nad głową,
że mają co zjeść i cieszą się dobrym zdrowiem. Optowałabym za tą drugą wersją.
A dlaczego? Już uzasadniam. ,,Kasiora” dziś jest, jutro może jej nie być. I
zdrowia się za nią nie kupi. ,,Euro-chata” – rzecz nabyta, z braku ,,kasiory” może
ją zagarnąć komornik. Drogą ,,Furę” ,, rąbną” gdzieś pod marketem i do jazdy
zostaną jedynie ,,autobuty”, albo hulajnoga...
2.Co daje
Tobie blogowanie?
Blogowanie... Dobre pytanie. Gdyby nie wszystkie Danusie, Bożenki, Kasie
czy Anie, nie miałoby sensu moje blogowanie. Daje mi przede wszystkim możliwość
poznania mnóstwa fajnych, przebojowych osóbek. Bo gdzie ja bym je poznała,
skoro mieszkają w różnych krańcach Polski czy nawet świata? Poza tym, mam gdzie
pokazać swoje ,,twory” bez względu na to, czy jest to praca dobra, czy jakiś tam
,,bubel”. I powiem szczerze, że najbardziej lubię pokazywać te nieudaczne, bo przynajmniej jest się z czego pośmiać;) Gdyby wszystko było ,,och” i
,,ach” byłoby po prostu nudno i ,,sztywnie”, czego nie cierpię...
3. Z
jakiej rzeczy z Twoich robótek jesteś najbardziej dumna?
Jak dotychczas z żadnej. Ale myślę, że wkrótce będę dumna. Chociaż tak
naprawdę jestem dumna ze szczątka miseczki, którą chciałam zrobić z glinki
samoutrwardzalnej. Okleiłam nią fajną, szklaną miseczkę, ale jak zdjęłam glinkę
– połamało się niemalże wszystko i pozostał tylko szczątek, który sobie
pomalowałam i pokazałam na blogu. Dzięki temu ,,szczątkowi" poznałam Anię I. Bo
jak go zobaczyła, to leżała na klawiaturze i podobno ,, kwiczała”;) No, bo
przypominał jej porcelanę z Chodzieży... A jak tak lubię, jak dziewczyny
,,kwiczą”;) I ja z nimi też;)
4. Największe marzenie?
Nie mam marzeń, bo one nigdy się nie spełniają... Więc wolę żyć w realnym
świecie, a nie w świecie marzeń, bo to bez sensu... W tej chwili marzy mi się
jedynie ,,fura” elemencików do robienia karteczek, które mi się zaczęły podobać
(o maszynerii jako takiej do tego już nie wspomnę) , dużo kolorów reliefów i pastele
olejne, bo mam chęć na malowanie obrazów tą techniką. I więcej marzeń nie mam?
5. Jakimi
trzema zasadami się kierujesz w życiu?
Ja mam akurat cztery zasady... Miłość, życzliwość, lojalność i sprawiedliwość.
Tym sie w zyciu kieruję.
6. Jak
spędzasz wolny czas?
Myślę, że tak jak wszyscy bloggerzy... No ślęczę przed kompem, żeby do
wszystkich zajrzeć i pozostawić komentarz, ślęczę nad swoimi ,,tworami”, a jak
mam już ich dosyć i opuszcza mnie twórcza wena, wyciągam małżonka na rybki;) A
raczej oboje wyciągamy się... Jeszcze inaczej to sformułuję; rozumiemy się bez
słów, bierzemy ekwipunek i ,,wypad” gdzieś nad wodę;)
7.
Najbardziej szalona rzecz, przygoda jaką zrobiłaś w życiu?
O Boże... Ja w ogóle jestem szalona od urodzenia... Z ręką na sercu
przyznaję, że całe życie od dzieciństwa do dnia dzisiejszego mam szalone
pomysły... To chyba daje się wyczuć tutaj, nawet w odpowiedziach na pytania? To może, żeby było ciekawiej opowiem o
szaleństwie z dzieciństwa, którego akurat nie pamiętam. Opowiedziała mi o tym
moja mama. Otóż , jak miałam zaledwie cztery ząbki, podobno pogryzłam żyletkę i
byłam cała zakrwawiona, a zarazem zapewne bardzo szczęśliwa... Zaś następnym
razem dorwałam czerwoną szminkę i wymalowałam sobie nią całą twarz. Moja mama
podobno o mało nie zemdlała, bo myślała, że znowu ,,pożarłam” żyletkę;) O
innych szaleństwach nie napiszę, bo od razu Blogger by mnie stąd ,,wyeliminował”;)
8. Najlepsza potrawa jaką jadłaś?
Lubię praktycznie wszystko, a najlepszej potrawy jakoś nie mogę sobie
przypomnieć... Być może była serwowana ze zbyt dużą ilością drinków... (?) Nieważne, że nie
pamiętam. Wiem jedynie, że najlepszą potrawą jest karp smażony tylko i
wyłącznie przez mojego męża. Mniam... Paluszki lizać.
9. Gdzie szukasz inspiracji?
Nie wysilam się wcale... ,,Hulam” po Waszych blogach i coś tam zawsze
znajdę;) Ale nie kopiuje, przysięgam. A tak naprawdę, to inspiracja dla mnie
jest wszystko, co mnie otacza, co ciekawe. Nawet zwykły listek na sosnowej
gałązce, czy tutka po papierze toaletowym. We wszystkim widzę coś, z czego można
by zrobić jakieś niepowtarzalne ,,arcydzieło”. I zbieram wszystko. Zastanawiam
się tylko, czy nie jest to schorzenie zwane kleptomanią;)
10. Prawdziwa przyjaźń istnieje?
Myślę, że istnieje... Chociaż różnie to bywa. Kiedyś miałam mnóstwo
przyjaciółek, lecz z czasem wszystko się zmienia; miejsca zamieszkania, brak
czasu etc. I po przyjaźni... Przyjaźń, to jak kobieta – też zmienną jest;)
11. Najlepsza muzyka zamknięta jest w utworze...
Ojej, to dla mnie jest najtrudniejsze pytanie.... Jestem wszechstronnie
uzdolniona, w tym muzykalnie, ale nie potrafię chyba odpowiedzieć na to pytanie....
Uwielbiam różne utwory muzyczne, ale nie mogę ,,rozgryźć” pytania.... Bo przynajmniej
moim zdaniem, muzyka w utworze – jest na pierwszym planie. To ona najpierw wpada
w moje ucho, a potem dopiero słowa. Dlatego nie rozumiem sformułowania ,,zamknięta”...
Ale zostawmy to w spokoju, bo nie po to odpowiadam na pytania, by tu sobie
polemizować;) Najważniejsze, że odpowiedziałam na wszystkie;)
Jeszcze raz bardzo Ci dziękuje Aniu za nominację;) Jestem z tego bardzo
dumna;)
Ja z Tobą nie wyrabiam ,pożarłaś żyletkę w młodości buhahahha
OdpowiedzUsuńJesteś trzepnięta jak mało która,choć i u mnie bywały przeróżne ekscesy.Kiedyś z koleżanką wypłynęłam tratwą na jezioro,ale to była taka niezwykła tratwa bo same ją zrobiłyśmy mając jakieś 7-8 lat.Możesz sobie wyobrazić jej stabilność haha ,ale jakby co żyję .
Gosiu fajnie się czyta Twoje wypowiedzi ,bo one przybliżają mi Twą osobę.Normalnie jak kończę Twoje posty to mam niedosyt,mogłabym czytać i czytać i kwiczeć jak to Anula mówi.Napisz kochana książkę ,z chęcią przeczytam .
ego 11 pytania też jakoś nie ogarniam o co w nim kaman,więc możesz być spokojna ,że nie udzieliłaś dokładnej odpowiedzi bo normalnie się nie da.Chyba ,ze ja mało kumata i nie łapię w czym sens tego.
A na koniec powiem Ci kochana ,że bardzo podoba mi się Twoja odpowiedź czym jest szczęście,lepiej bym tego nie ujęła.
Znikam już ,czas do łóżka się kulnąć .Buziaki chichotko :)
To Ty jeszcze nie spisz ,,trzeszczułko"? Jutro masz wypoczywać i basta! Instruktaż zostawiłam Ci na Twoim blogu. Dzięki wielkie za przemiły komentarzyk, a teraz do łóżeczka odmaszerować! Miłych snów gadułko;) Buziaczki;)
UsuńMuszę Danusiu poprawić pierwsze zdanie w Twoim komentarzu, bo jakbym tego nie uczyniła - to jeszcze raz na starość pożrę żyletkę:) Bo ja jej nie pożarłam w młodości, tylko w wieku kilku miesięcy życia;) Pisałam, ze miałam cztery ząbki.... Chociaz w młodości też można mieć wszystkie trzy;););) Gdybym pożarła w młodości, to byłby szczyt największej głupoty, ewentualnie szczyt rozczarowania w pierwszej, młodzieńczej miłości;););) Nie do żyletek rzecz jasna;)
UsuńZ tą żyletką to faktycznie pojechałaś po całości. Chyba każdy wywinął jakiś durny numer za małolata. Ja w wieku 3 lat schowałam się pod łóżkiem w swoim pokoju i zawołałam przeraźliwie mamę. Otworzyła tylko drzwi i jak zobaczyła otwarte okno a mnie brak, to już usiadła na łóżku i nie podeszła dalej. Cóż, mieszkanie na 10 piętrze, więc raczej wiele by nie zobaczyła :) Ja mądra jeszcze złapałam ją za kostkę. Dobrze, że wielka płyta mocna, bo inaczej mama mogłaby głową wbić się sąsiadowi piętro wyżej w podłogę, tak biedna podskoczyła :)
OdpowiedzUsuńNo nie myślałam, że z Ciebie taki ,,ancymonek"?! Myślałam, że jesteś grzeczną i dobrze ułożoną dziewczynką?! A to diabełek w ludzkiej skórze, który o mały włos uśmierciłby swoją mamę?! No, przebiłaś mnie swoim szaleństwem;) Pozdrawiam Cie Martusiu (dobrze trafiłam na imię?) bardzo, bardzo gorąco;) Chyba założymy klub szalonych;) Myślę, że takich jak my, jest więcej;););)
UsuńNo to teraz Małgosiu słyszysz mój mega śmiech ;) Mało dzieci nie pobudziłam jak przeczytałam wszystko do ostatniego komentarzyka. Ja z Wami nie mogę;) ale aparaty jesteście:) Ja to taka grzeczna dziewczynka byłam za młodu;) I zbytnio numerów nie wykręcałam - chyba, ze już skleroza mnie dopadła i nie pamiętam wszystkiego;) Jedno wiem na pewno ja nie umiałam przejść obok drzewa, żeby na niego nie wyleźć, a do wchodzenia i wychodzenia z ogrodu bramki nie uznawałam hi hi hi:))) Metodą wyjścia i wejścia było ... przechodzenie przez płot - nieważne jaki on był ;)
OdpowiedzUsuńTwoje wypowiedzi można czytać, czytać... kwiczeć, kwiczeć i nie mam dość - chcę więcej a tu ups koniec. Pomysł Danusi z książką - rewelacja:))) Kochana biliby się wszyscy o nią.
Ujęły mnie Twoje odpowiedzi na pytania - szczególnie pięknie ujęłaś pojęcie szczęścia.
A co do 11stki to myślę, że chodziło o konkretny tytuł utworu w którym "zamknięta"tzn. przedstawiona jest najlepsza muzyka. Mogę się mylić, ale tak już mam, że czasem na opak cosik rozumię;)
Pozdrowionka i buziaczki:) Kasia
O tak Kasiu... Twój śmiech słyszę nawet wtedy, kiedy nie zaglądam na bloga;););) Pozdrawiam Cię cieplutko;)
UsuńMałgoś, Ty szalona kobieto, jak Cię tu nie wyróżniać, skoro tak wyczerpująco, nie jednym słowem, "tak lub nie" odpowiadasz na pytania. Podzielam w pełni to co napisały już poprzedniczki o tym czego mogliśmy się o Tobie dowiedzieć. Byłaś i jesteś Ancymonkiem, nie zmieniaj się, bo będzie nudno. Nie będę się tutaj rozpisywać, bo posta kolejnego stworzyć nie chcę, powiem tylko jedno. Bądź nadal sobą, tak jest dobrze. pozdrawiam, buziaczki.) Dana.
OdpowiedzUsuńDanusiu, zapewniam Cię, ze nic i nikt nie jest nawet w stanie mnie zmienić;) Byłam, jestem i będę Ancymonem;) Czyli; będę sobą;) Pozdrawiam i przesyłam buziaczki;)
UsuńGosiu gratuluje nominacji, szukanie inspiracji w blogosferze, chyba nic tak nie stymuluje. Pozdrawiam serdecznie Beata
OdpowiedzUsuńDziękuję Beatko i pozdrawiam Cię również serdecznie;)
Usuńtak czytam te komentarze... i naszła mnie myśl:
OdpowiedzUsuń"o matko! z kim ja się zadaję..."! ;-D
Jako dzieciaki namiętnie właziliśmy na pewną wiekową i niebotycznie wysoka lipę...czego my tam nie wyrabialiśmy!...
...długo nie mogłam zrozumieć dlaczego chodząca po podwórku, stryjenka spoglądając w naszą stronę i ciągle się żegnała... ;-DDD
Ale masz głupie myśli Dorotko.... Zupełnie identyczne jak ja...;););)
Usuńza chwilę tu założymy klub normalnych inaczej ;-D
UsuńJestem za;)
UsuńOch Małgosiu, nasz Małgosiu, no takiej wygibuski jak Ty to ja dawno nie spotkałam, żeby karmić się żyletką :) Gratuluję wyróżnienia i przesyłam buziaki :)
OdpowiedzUsuńJa mam to do dnia dzisiejszego; co w ręku, to od razu do buzi;););) Buziaki;)
UsuńGośka nie wyrabiam buhahaha:)Ja tak wszystkiego od razu do dzioba nie pcham ,najpierw chociaż umyję haha:)
UsuńOj Danusiu... Bywa, że nie ma czasu na mycie...Można ewentualnie później dzioba wypłukać perhydrolem;););)
Usuńteraz to ja leżę i kwiczę :D na szczęście sama w domu jestem, to nikt się nie puka znacząco w głowę i nie patrzy podejrzliwie :))) tak czytam i myślę, że cieszę się z grona samych normalnych inaczej ludzi :)))) moje dzieciństwo było i szczęśliwe i trudne, ale: na drzewa właziłam namiętnie, chłopaków lałam ile się dało (w szkole też, respekt czuli na szczęście), przez płoty też przełaziłam, no i nie chciałam ustąpić pierwszeństwa rowerowi przejeżdżającemu w tym samym momencie, w którym ja przechodziłam przez ulicę (miałam 5 lat) co skończyło się zderzeniem czołowym... i można by tak pisać i pisać... pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńA wyobraź sobie Jolu, że ja teraz też kwiczę;) Z radości oczywiście, że nie jestem osamotniona, bo w grupie tych normalnych inaczej zawsze raźniej;) Pozdrawiam Cię gorąco;)
UsuńCiekawie napisane :-)
OdpowiedzUsuńŻyletki co prawda nie zjadłam, ale jako kilkulatka miałam manię przegryzania szklanek, tych takich cieniutkich. Na szczęście do rozlewu krwi jakimś cudem nie doszło nigdy.
Czerwona szminka. Koleżanka była w trzeciej klasie, ja w piątej, a jej mama miała świetnie jak na tamte czasy wyposażoną toaletkę. Byłyśmy kiedyś same u niej, coś nam odbiło i zaczęłyśmy malować sobie buźki szminkami, leciałyśmy po całości. Jakie było nasze zdziwienie, gdy chciałyśmy zmyć szminki i się nie dało, bo to były te utleniające, a tu do domu pora iść. Na szczęście mieszkałyśmy w różnych klatkach tego samego budynku, więc nie musiałam taka kolorowa paradować po mieście.
No to jesteś Anetko lepsza ode mnie;) Bo ja szklanek nie,, jadłam";)
UsuńSzalona kobietka jesteś, lubię takie osoby, bo zawsze z nimi wesoło :-) Pozdrawiam serdecznie ;-)
OdpowiedzUsuńZ Tobą tez jest wesoło Honoratko;) Pozdrawiam Cię gorąco;)
UsuńNo ja pinkolę , piernicze te moje weekendowe wyjazdy , nie jade juz nigdzie bo za duzo mnie omija . Wyszło na to że to mój durny komntaż pod Twoją porcelanka z Chodzieży Wszystkiemu winien . Ale urechotałam sie Twoimi odpowiedziami po pachy, a komentarze do Nich jeszcze lepsze. Myślę że jak by to wszystko pozbierac do kupy i wydac w ksiązce to byłaby to publikacja roku . Blondyneczko może spróbujesz , bo ktao jak nie Ty ??? A jak już będziesz milionerka to sie podzilisz z autorkami :-)
OdpowiedzUsuńJa co prawda żyletek w dzieciństwie nie żarlam ale pamietam jeden swój numerek . Zostałam ubrana w nowiutka kieckę uszyta przez krawcowa - bo w sklepie przece wtedy sie nie dało kupic kiecki na kilkulatkę. Była z takiego biało- niebieskiego kretoniku. A przed domem miałam płot z takich słupków betonowych kwadratowch pomiedzy którymi była siatka. Wdrapałam się ne jedn z takich słupków po czym tetralnym gestem zeskoczyłam z niego . wiadomo co sie stało???? Miałam na tyłku ślicznie wydarty kwadracik a reszta kiecki została na słupku :-)) Myslałm, że rodzicielka tego nie przeżyje !!!
idę już stąd bo się zarycze ze smiechu na śmierć.
No i teraz wiesz, dlaczego wrzeszczałam, że na blogu ,,martwica"... Bo nikt nie leżał na klawiaturze i nie kwiczał?! Oj, Aniu... Gdybym chciała opisać wszystkie swoje ,,numery", to trylogia Sienkiewicza byłaby kroplą w morzu w porównaniu z moim wydaniem ,,knigi";) Nie zarycz się na śmierć, bo zlikwiduję bloga... Miłej nocki ,,kwiczołku". Buziaki;)
Usuń