Zapewne myśleliście, że zapomniałam o wykonaniu pracy do
zabawy DANUSI? Nie, nie zapomniałam. Proponowany zestaw kolorów od początku bardzo
mi się podobał, a moja wyobraźnia pracowała bardzo intensywnie niemalże przez
cały miesiąc. Tak pracowała, że widziałam mnóstwo prac w tych kolorach. Mam na
myśli oczywiście żółty w połączeniu z czarnym. Ale potem jakoś opuściła mnie
twórcza wena... Ach, u mnie to już chyba normalka. Pomysłów wiele, ale nigdy
nie wiem co zrobić. A jak już coś zacznę, to przerywam, bo przychodzi mi do
głowy zupełnie coś innego? Poza rękodziełem, to najczęściej głupoty;) Chyba tylko
do tego jestem stworzona... Właśnie do wymyślania głupot.
Myślałam już nawet o tym, żeby którejś z moich obserwatorek
zrobić jakiegoś psikusa? Oj, co ja plotę... Oczywiście żartuję, bo przecież
jestem dorosłą kobietą, a nie smarkulą, żeby robić Wam jakieś psikusy;) Ale
swoją drogą czuwajcie, bo nie znacie ,,ani dnia, ani godziny”, kiedy dopadną
mnie głupie pomysły;) Miałam też ochotę pograwerować sobie na szkle, ale to
cholerne, niby małe urządzenie tak huczy, że po zrobieniu kilku kreseczek szybciutko
wyłączyłam to ,,ustrojstwo”?! Ale jeszcze do tego wrócę, tylko najpierw muszę
dokonać zakupu porządnych stoperów do uszu...
No i jeszcze próbowałam haftu wstążeczkowego...Nic z tego.Wstążeczkę niby dobrze ,,obśliniłam”, ale wraz nie wlazła w dziurkę mojej
najgrubszej igły. Brrr... Wkurzyło mnie to, jak jasna cholera?! Zaczęłam więc
naszywać ,,gotowce”, czyli kupione kwiatki i listki. Naszyłam dwa ,,cwiety” ale
igła to jednak mój wróg numer jeden. No i pieprznęłam pracę w najciemniejszy
kąt. A kiedyś tak fajnie mi się haftowało? I na płótnie i po Cociosanie;) Ale
kiedy to było... Tak dawno, że pewnie
dlatego zapomniałam techniki ,,haftowania”... I te zaczęte prace mam do dnia
dzisiejszego, oprócz Ciociosanu oczywiście;)
No i znowu rozpisałam się nie na temat... Boże, wybacz mi te
nieudane ,,hafty”, które zaczęłam... Bo ja przecież porzuciłam wszystko, żeby tylko zdążyć z tym żółto-
czarnym kolorkiem, bo jutro już koniec miesiąca i koniec ,,żółtkowej" zabawy?! No, ale nie za bardzo mam
się czym pochwalić... A skrytykowałam
wszechstronnie uzdolnioną ANIĘ... I
teraz mi głupio, bo ja nie wymyśliłam nic lepszego?! Anulko, mam nadzieję, że
mi wybaczysz... No przecież wiesz, że musiałam Ci się zrewanżować ... A tyle
czekałam, aż coś ,,sknocisz”?! No nie zupełnie, bo tylko koronkowy szlaczek
poleciał sobie ,,w bok”, ale tego rodzaju szlaczki tak mają;)
Ja tu sobie publiczne
,,gadu, gadu” urządziłam, a przecież przed pokazaniem swojego ,,arcydzieła”
muszę odpowiedzieć na pytanie dotyczące tego, żółtego kolorku... Zapewniam, że
nie mam go ani w swoich ubiorach, ani w wystroju wnętrza mieszkania. Ale lubię
ten kolor... A z czym kojarzy mi się? Z Chińczykiem i kurczaczkiem;) A wiecie
dlaczego Chińczycy mają skośne oczy? Bo kiedy zasiadają do posiłku, to
podpierając rękoma głowy mówią cyt.:,,O q..a znowu ten ryż”;)
No i na dzisiaj
koniec już tych moich ,,bzdetów”, bo mogłabym tak ,,bajdurzyć” bez końca. Także
pokażę Wam mały słoiczek, który pomalowałam żółtą farbą i nie wiedziałam, co
dalej z nim zrobić... Czekał prawie trzy tygodnie na mój pomysł. Wreszcie
wymyśliłam, że można ozdobić go metodą kropkowania. Potem, korzystając z
dziurkacza, który dostałam od swoich dzieci, zrobiłam kwiatuszki. Ich środki
wypełniłam białymi, samoprzylepnymi kropeczkami, czy jak ich tam zwał.... Słoiczek może nie jest zbyt ciekawy,
ale wymogi zabawy zapewne spełnia. A, jak zauważyłam – w wakacyjnym sezonie
Stefan niedokarmiony, to zapewne połknie i moją pracę... Stworzyłam ją
chociażby dlatego, że w tym wakacyjnym okresie szczególnie trzeba dbać o głodne
stworzonka;)
Nie oczekuję pochwał, bo nie wymyśliłam niczego konkretnego.
Jednakże bardzo cenię sobie każdy komentarz. Zwłaszcza te tzw. ,,korygujące”;)
Bo przynajmniej pobudzają mnie do działania i naprowadzają na dobrą ,,ścieżkę”;) To, co? Czas na pokaz? Z góry
zaznaczam, że nie jestem zachwycona ani z pracy, ani z fotek, bo jeszcze nie ,,rozpracowałam”
aparatu w swoim, nowym telefonie... I po jasną cholerę go zmieniałam?! A niech
te wszystkie techniki szlag trafi! I nie tylko tę, dotyczącą aparatów w
dotykowych telefonach, ale i tę moją,
którą zastosowałam do wykonania żółto- czarnej pracy na wyzwanie Danusi...
Ale
pocieszam się tym, że to tylko zabawa;) Oczywiście u Danusi, bo telefon
zostawiający rysy na ścianie i kawałki szkieł na podłodze, to już nie jest
zabawa...Chociaż, może i jest, ale zależy, w co kto lubi się bawić;););) No i
czy nie jestem stworzona do wymyślania głupot? No, szczerze proszę... Obiecuję,
że się nie obrażę;) Daję Wam swoje słowo honoru;)
A teraz pokażę Wam fotki swojej pracy. Ostatnia została
zrobiona na innym tle, ale tylko dlatego, że
chciałam Wam pokazać, iż farba której użyłam jest prześwitująca;)
No, a teraz wrzucam swoją pracę Stefankowi;) Jak myślicie? Łyknie czy wypluje? No i oczywiście dla zachęty, wstawiam czerwcowy banerek;) I w imieniu organizatorki - zapraszam wszystkich do superowskiej zabawy;)