Zupełnie wyszło mi z głowy, że w ubiegłym roku zrobiłam
świecznik w postaci szczęki z zimnej porcelany?! No i zapomniałabym go pokazać...
Jest to druga moja praca tego typu. Pierwszą zrobiłam dla naszej blogowej
koleżanki
ANI, a zobaczyć ją możecie na moim blogu w poście pt.: ,,
Francowate złote rybki”;) No i oczywiście dowiecie się dlaczego zrobiłam Ani ,,psikusa”;)
Tym razem jednak nie był to ,,psikus” a wyraz ogromnej
wdzięczności dla pewnego Pana doktora. Dentysty oczywiście, bo tylko tych panicznie
bałam się od dzieciństwa... Na szczęście ząbki mam w porządku, ale tym razem
dziurkę trzeba było ,,załatać”. W związku z tym, padł na mnie blady strach,
serce w gardle, w brzuchu ,,przemarsz wojsk” i drgawki, jakbym cierpiała na
chorobę Parkinsona... A tak na marginesie: Którą z chorób mieć lepiej? Parkinsona,
czy Alzheimera? No jasne, że Parkinsona, bo lepiej choć odrobinę wypić, aniżeli
zapomnieć ;)
Po małej dawce humoru wracam do tematu. Po wejściu do
gabinetu o mały włos nie zemdlałam, bo ujrzałam młodziutkiego, ale bardzo
przystojnego i sympatycznego młodzieńca;) Już miałam zamiar uciec, bo
pomyślałam, że taki młodziutki Pan doktor nie da sobie rady z moją dziurką... Z dziurką w zębie oczywiście;) I bez głupich skojarzeń
proszę, bo już widzę wyszczerzone ząbki co niektórych moich ,,złotych rybek”;)
Zakończę może już ten temat by oszczędzić co niektórym monitorów, a poza tym jak zwykle mogę się za dużo rozpisać;) Na
zakończenie dodam tylko, że po wizycie w gabinecie dentystycznym, po
,,załataniu dziurki” – przestałam się bać?! I z największą przyjemnością pójdę
tam jeszcze raz, jak zajdzie taka potrzeba. Pan doktor nie dość, że
przesympatyczny, to dentysta pierwszej klasy?! Dlatego w podziękowaniu za ten
profesjonalizm w swoim ,,fachu”, a zwłaszcza za to, że wreszcie przestałam się
bać – zrobiłam Panu doktorowi pamiątkę po ,,strachobździlu” ;) Bo przecież
słowo ,,dziękuję”, to wg mnie naprawdę zbyt mało...