Namówiłyście mnie do udziału w sierpniowym wyzwaniu Danutki
http://danutka38.blogspot.com/2014/07/cykliczne-kolorki-u-danutki-sierpien.html, to teraz wstydźcie się za mnie;) A raczej za moją pracę, bo niejednokrotnie
pisałam, że moja twórcza wena poszła w siną dal i jak na razie nie chce do mnie
wrócić. A tym samym , nic mi się nie chce robić...
No, ale skoro tak
mnie namawiałyście, delikatnie a zarazem podstępnie wchodząc na ambicję, no to jak
mogłabym Wam odmówić? Pomyślałam, że ,,na uszach stanę”, a coś wymyślę?!.
Szwędałam się jak opętana, by znaleźć coś, co mogłabym wykorzystać do pracy. I
znalazłam. Oczywiście tzw. odpad, czyli kawałek drewna w kształcie liścia,
który mój syn wyrzucił. W pierwszej chwili pomyślałam o liściu i jakichś
kwiatuszkach, ale wszystko czarno- białe?
Nie bardzo...
Potem wpadłam na genialny pomysł, że będzie to ryba. Nieważne,
że z pyszczkiem jeża. No i oczywiście
dylemat, z czego zrobić płetwy? Najpierw myślałam o przyklejeniu ściętych
wykałaczek i naklejeniu jakiegoś paska tiulu, żeby wyglądały bardziej naturalnie.
I byłyby, ale ja lubię robić wszystko
szybko...A moja rybka może być ozdobną zawieszką na ścianie, czyli prezentem dla wędkarza;)
Jednorazowe, plastikowe widelczyki okazały się bardzo
przydatne. Co prawda, bardziej pasowałyby na szkielet ryby, ale moja fantazja
czasami nie ma granic. Więc, połamałam je i klejem na gorąco przykleiłam do rybki,
którą wcześniej pomalowałam białą, acrylową farbą. Miałam zamiar namalować
jakiś centki czy paski, ale jak pomyślałam, że tę pracę zobaczy niemalże cały
świat – ręka mi zadrżała... Więc
pomalowałam rybkę na czarno, zostawiając cienkie, białe paseczki. No i
zaakcentowałam kolorem pomarańczowym, bo wybrałam sobie baner z fotką tego
pelikana, czy jak mu tam...
A teraz napiszę o kolorze czarnym. Ja go po prostu
uwielbiam. Gdybyście zajrzały do mojej szafy – to ten kolor dominuje. I
absolutnie nie kojarzy mi się z żałobą... Czarne ciuchy nosiłam od lat
młodzieńczych i noszę do dnia dzisiejszego. No, oczywiście z dodatkami innych
kolorów... Po prostu lubię czerń i już.
Wracając jeszcze do mojej rybki – to nie wiem, czy w ogóle
istnieje ryba o takich kolorach. ,,Nurkowałam” w komputerze na „dnach oceanów”,
ale takiej nie spotkałam... Ale czy to moja wina, że w wyzwaniu Danusi mają być
akurat te kolory? A zresztą, sama je sobie wybrałam. A, że moja ryba w
rzeczywistości nie istnieje, to nieważne. Najważniejsze, że moja twórcza wena
chyba zdecydowała się na powrót. Co prawda, małymi kroczkami, ale chyba
wraca... I nieważne, że moja ryba jest inna, że wymyśliłam jej swoją nazwę.
Najważniejsze, że zrobiłam to, o co mnie prosiłyście...
Ale jeszcze z ciekawości zajrzałam do słownika. Hura! Jest ryba o takiej
nazwie!!! Aż nie dowierzałam?! Ale taka nazwa naprawdę istnieje! Czyli, nie
jest to mój wymysł! Słownik podaje cyt.; „Rybojeż jest tropikalną rybą morską z
rzędu najeżkokształtnych; jeżoryb; jeżówka; najeżka; diodon”. Super!
A tak wygląda tył ryby. Nie będzie widoczny, jak zawiśnie na ścianie;) Pokazuję więcej fotek, bo trudno było mi zrobić fotkę, która przedstawiłaby ją tak, jak wygląda w rzeczywistości. Wszystkie były po prostu kiepskie... Wybrałam więc te, najlepszej jakości;) Jeszcze raz dziękuję Wam kochane, za skuteczny doping;)