Wczoraj niemalże ,,gdakałam”, bo śmiać się już nie miałam
siły, na widok leżących zajączków HANI
które przygotowała do zabawy carvingowej u DANUSI. Łzy zalewały mi oczy, bolała przepona, bo z uwagi na późną
porę nie mogłam głośno się śmiać. Gdybym tym głośnym ,,gdakaniem” obudziła
domowników, to nie wiem, czy nie uznaliby mnie za niespełną rozumu... No, bo patrząc
z boku na takie ,,rżenie” do monitora, to wygląda na to, że z ,,psyche” coś nie
tak...
Do łez uśmiałam się też wcześniej z bałwanka ANI no bo, akurat te dwie prace mnie najbardziej rozbawiły. Bo pozostałe
uczestniczki zabawy wykonały je niemalże profesjonalnie, także śmiać się nie ma z czego. Można jedynie
pozazdrościć i pochwalić. No, ale nie każdy musi mieć zdolności kulinarne, a poza tym, żeby
zrobić naprawdę coś ładnego, trzeba mieć wenę i czas. Ja akurat tego czasu nie miałam, bo
zostało mi zaledwie parę godzin do zamknięcia zabawy.
Wczoraj zrobiłam fajnego kogutka z jabłek, ale rozpadł się
zanim go sfotografowałam. No więc dzisiaj na biegu zrobiłam dwie prace.
Zjadliwe być nie muszą. Najważniejsze, że zrobiłam, a co się z nimi stanie po
sesji fotograficznej, to już mnie nie obchodzi. Mój pies był bardzo
zainteresowany co robię, bo myślał, że przygotowuję mu jedzonko. Co zrobiłam?
Sama nie wiem? Pierwsza praca przypomina misia Uszatka, a druga... Miała to być
myszka Miki, ale galaretka topniała błyskawicznie...
A teraz Wy pośmiejcie się trochę z moich tworów;) No
przecież śmiech, to zdrowie...
Mój piesek okazywał zainteresowanie, ale jak widać na poniżej załączonym
zdjęciu, znudziło mu się oczekiwanie na to, że może dostanie jakiś kąsek i
zasnął na ulubionej zabawce... No, ale przecież nie mogłabym narazić swojego
pupila na niestrawność;)