Ja, to jak ten struś ,,pędziwiatr". Wszystko biegiem i
na ostatnią chwilę... Bo tak naprawdę, to tym razem miałam zrezygnować z
udziału w kolejnym wyzwaniu Danusi, ale coś nie dawało mi spokoju, więc postanowiłam
zrobić ten świecznik. Jaki by nie był, to przynajmniej pokażę, że nie jestem
leniwcem;) Co prawda,
do końca wyzwania
u Danusi jeszcze trzy dni, ale ja już dzisiaj od samego rana wierciłam dziurę i
dziurki w kawałku brzozy, którą w ubiegłym roku przywiozłam z lasu, bo a nuż do
czegoś mi się przyda. No i przydał się;) Lubię prostotę i oryginalność, więc
poza klejem (na gorąco oczywiście) w moim świeczniku nie ma niczego sztucznego.
W moim świeczniku są dwa miejsca na wkłady i na górze otwór na jedną świecę.
A tak przebiegała moja praca;
Do okrągłego ścinka brzozy przykleiłam na gorąco grubszy kawałek brzozy. Wywierciłam otworki na patyki, bo owy kawałek brzozy nie posiadał gałązek i wcisnęłam je, uprzednio smarując klejem.
To samo zaczęłam robić z szyszkami. Kręciłam nożycami otwory, żeby nadziać ich na wystające patyczki, ale później zmądrzyłam się...
No i po co to nabijanie na patyki, skoro te szyszki można przykleić klejem z pistoletu?! A podobno kobiety mają siódmy zmysł techniczny... Jak widać, mnie dzisiaj ten zmysł zawiódł;)
Na podstawie i na gałązce przykleiłam muszle. Pomyślałam, że wkłady zapachowe będą fajnie w nich wyglądały...
Na dole - większa muszla...
Na górze wydłubałam otworek i wbiłam młotkiem ścinek jakiejś metalowej rurki. Akurat pasował do wysokiej świeczki. Trochę chyba pomyliłam kolejność przebiegu pracy, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie... No, bo niedość, że cały dzień ,,strugałam ten lichtarz", to jeszcze co chwilę cykałam fotki, żeby uwiarygodnić, że robiłam go od podstaw sama. Ale, że podczas dodawania zdjęć wyskakiwał mi jakiś komunikat o błędzie - szybko chciałam zakończyć prezentację z przebiegu tworzenia. No, bo jeszcze tego mi brakowało, żeby wszystko co powklejałam zniknęło?!
Praca miała być recyklingowa, no ale chyba moja też się kwalifikuję, bo zrobiłam przecież ten świecznik z samych odpadów?
A na zakończenie musiałam zrobić próbę, jak działa moje "ustrojstwo". Szkoda, że robiłam fotki w dzień,bo wieczorem zapewne byłyby bardziej urokliwe;)
A teraz niech się dzieje, co chce... Zgłaszam świecznik do Danusi na wyzwanie nr 5.