Hej dziewczątka;)
Dzisiaj już nie będzie wierszyków, bo przed pierwszym listopada,
zawsze ogarnia mnie smutek. Zapewne, nie tylko mnie... Bo wiadomo, że zbliżające
się Święto Zmarłych, to czas zadumy i refleksji, a nie żartów, które nawet
pasowałyby do tego dnia;) No, ale nie wypada... Zresztą, więcej na ten poważny temat
napisałam na drugim swoim blogu Fochy
Gochy http://marynika21.blogspot.com/
W związku z tym Świętem
przejrzałam wszystkie pobliskie kwiaciarnie, które roiły się od wieńców, wiązanek,
chryzantem w doniczkach itp. Ceny wiązanek zirytowały mnie. Najniższa – to 100,00
złotych i powyżej, chociaż wiązanki różniły się jedynie bardziej wystającymi
gałązkami jodły czy srebrnego świerku. Może kupiłabym którąś, nawet tę
najtańszą, ale z obrzydzeniem patrzyłam na te sztuczne kwiatki i inne ozdoby...Były
po prostu paskudne?!
Pomyślałam, że ja tu artist-colorist będę gorsza od tych
florystek czy jak im tam zwał?! I jeszcze mam bulić co najmniej stówę za tę pospolitą
,,pstrokaciznę”?! Nie! Pomyślałam, że sama
zrobię wiązankę. I nie z tych sztucznych kwiatków, bo to nie sztuka na
plastikowym podkładzie umieścić kwiatki ze szmatki czy inne ozdobne
pierdoły?! Moja musi być inna i już!
Dlatego zrobiłam wiązankę sama. Na świeżym podkładzie srebrnego
świerku, jodły i tui, której bukiety wyciągnęłam na wierzch wiązanki,
aby ciekawiej wyglądała, umieściłam cztery duże szyszki
(nie wiem z jakiego drzewka, bo je dostałam), dookoła przykleiłam pomalowane na
biało sosnowe szyszki, a na gałązkach przykleiłam malutkie szyszki modrzewia.
I myślę, że moja wiązanka jest bardziej oryginalna i ciekawsza od
tych ,,kwiaciarnianych”... A jakie jest Wasze zdanie?