Jak pisałam w poprzednim poście, miałam trzy filiżanki. Dwie
z nich pomalowałam. Mają identyczny wzór. Pozostała mi jedna „sierotka”, ale za
to jaka słodka! O, jak mi się fajnie rymuje, chyba zacznę pisać wiersze (swego
czasu pisałam)....
Zamiast kwiecistego wzoru, namalowałam truskawki, bo jak zauważyłam – kwiaty przewijają się na większości moich przedmiotów. A więc, chyba najwyższy czas na zmiany. W końcu wiosna – jest na to najlepszą porą...
No i tak przy okazji pomalowałam biały, porcelanowy kubeczek. Tak, byle jak. Wygląda zupełnie jak obrazki z czasów mojego dzieciństwa...
Nie miałam zamiaru go tu zamieszczać, bo będzie pełnił rolę pojemnika na pędzle, ale dlaczego niby miałabym nie pokazać tego, co śmieszne. Prawda?
Gosiu ale sliczne są kubeczek i podstawka. A może kiedys pokażesz jak się maluje na takich kubeczkach: jakie farby, czy to trzeba potem wypalac. Ja uwielbiam takie malowane kubeczki. Co prawda nie umiem tak ładni malowac, ale też chętnie bym się pobawiła w mazanie po kubkach, ale zupełnie nie wiem co do tego potrzeba. Ale i tak uwielbiam Pozdrawiam Beata
OdpowiedzUsuńOczywiście, że pokażę jak dojdę do wprawy. Cieszę się, że podobały Ci się kubeczki, a raczej filiżanki. specjalnie dla Ciebie opracuję technikę "pokazywania". Pozdrawiam cieplutko Beatko.
OdpowiedzUsuń