Przyznam szczerze, że podoba mi się tworzenie
bransoletek, ale na razie metodą
nawlekania na sznureczek lub żyłkę. Bo gdyby przyszło mi pleść te sznureczki,
to raczej pogubiłabym się... No, ale najważniejsze, że coś mi tam wychodzi. Podobał
mi się wzór, który wybrałam. No, ale nie będę tak do końca,,ściemniała”... Był najłatwiejszy do wykonania i tyle;)
Apropos ,,ściemniania”, to przypomniała mi się lekcja matematyki,
kiedy chodziłam do szkoły podstawowej. Nie znosiłam tego przedmiotu, a tym
bardziej nauczycielki, która psuła sobie wzrok wybałuszając ślepia z nad
okularów w poszukiwaniu ,,ofiary”, która to miałaby się popisać przed tablicą.
Brrr... I tak pewnego razu, wybałuszając te gały – upatrzyła sobie mnie?!
Pomimo, że prawie zjechałam pod ławkę tak głęboko, że tylko nos mi się na niej
oparł?
No, ale jak wskazała na mnie paluchem, to musiałam
wygramolić się spod tej ławki... A jak na złość, akurat byłam nie przygotowana,
ani do cholernych ułamków, ani do
,,parady” przed tablicą?! No, ale wyjść musiałam. Tego dnia też jak na złość, po
raz pierwszy miałam na nogach nowiutkie drewniaczki, bo akurat weszły w modę;)
Miałam je wtedy tylko ja jedyna w całej szkole. A w związku z tym, nieukrywana
zazdrość wszystkich dziewczynek. Ale nie o to chodzi. Podreptałam do tablicy z
sercem ,, na ramieniu”, bo w łepetynie było pusto, jak cholera...
Oczywiście musiałam ,,ściemniać”, że coś tam wiem, tylko
zapomniałam. Kilka razy wycierałam gąbką kredowe bazgroły z tablicy. Pamiętam, że
miałam króciutką, rozkloszowaną spódniczkę i cienkie rajstopki. A, że kręciłam
się przy tej tablicy, a to stawałam na palcach, by sięgnąć wyżej, to moje myśli
skupiały się nie na ułamkach, ale nad tym, by przy podnoszeniu ręki nie podciągnęła
mi się wyżej ta kusa spódniczka... No bo przecież byłam też pod obstrzałem
,,szkolnej miłości”?!
I tak niemalże tańcząc przy tej tablicy, bo o ruchy też dbać
musiałam – wykręciła mi się jedna noga tak, że o mały włos leżałabym pod tą
tablicą... No, bo przecież po raz pierwszy miałam na nogach te wymarzone, a
zarazem cholerne drewniaki? I wówczas usłyszałam nie krzyk, ale ryk
nauczycielki cyt.: ,, Ty baletnico! Do baletu Cię rodzice powinni wysłać, a nie
do szkoły! Na miejsce! Dwója!”. Wolałam tę dwóję, aniżeli wygibusy pod
tablicą, bo z tego ,,ściemiania” i tak mi nic nie wyszło... I ta wredna małpa,
czyli ,,matematyca” wcale się nie pomyliła, bo właśnie już byłam zapisana na
lekcje baletu;) Ale nie zamiast chodzenia do szkoły, tylko po lekcjach;)
Od tamtej pory zawsze uważałam, że nauczyciele to jakaś
niższa rasa ludzi... Przepraszam, jeśli czyta to ktoś o tego typu profesji, ale nie
używam tego określenia do wszystkich. Chociaż moja koleżanka ze szkolnej
ławki też uczy w szkole. Ale zawsze jej tego życzyłam z całego serca, oby czyjeś
dzieci uczyła;) Jaką jest polonistką nie
wiem, ale jak w podstawówce było dyktando, to zawsze pytała mnie co i jak się pisze...
Czyli, czegoś tam się pewnie ode mnie nauczyła;) I jeszcze udało jej się to
zapamiętać?
Ojej?! Usiadłam na
chwilę przed komputerem, żeby pokazać Wam nowe bransoletki, a tu przeniosłam
się w przeszłość? I do piątej klasy szkoły podstawowej? Mnie to tylko dopuścić
do kompa, a posta zamieniam w pamiętnik... Wracając do bransoletek, to kombinowałam,
żeby duży koralik, cały otoczyć mniejszymi koralikami. I udało się! Ale w jaki
sposób, tego sama nie wiem... Tym razem, nie ,,ściemniam”? Naprawdę nie wiem, jak
to zrobiłam? Może jak zrobię następne, to będę potrafiła wyjaśnić... Pokażę Wam bransoletkę z różowym koralikiem,
otoczoną mniejszymi, perłowymi, a potem brązową, z jednym „wężykiem” i ich
zbliżenia.
A na zakończenie wszystkie trzy, robione jedną techniką. Muszę tylko dokonać zakupu zapięć, bo żeby wykończyć te bransoletki, popsułam trochę biżuterii. Ale nie swojej, także strata niewielka. Na zakończenie bardzo dziękuję Wam za przemiłe komentarze pod ostatnim, moim postem. Jeszcze dzisiaj odwiedzę wszystkie Wasze blogi;) Daję słowo;) Tym razem nie ,,ściemniam”;)
I czemu drażnisz moje oczy, są cudowne, a ta z różowym wymiata ;)
OdpowiedzUsuńGosia, kobieto przestań już kombinować z tym blogiem bo w końcu wszystko Ci wyleci w kosmos :-). Teraz wali po oczach tym czarnym, powiedz tylko na jak długo mam się przyzwyczajać do nowego wyglądu ??
OdpowiedzUsuńKlawiatura Ci dziś chyba fruwała w powietrzu skoro tak leciutko zboczyłaś z tematu :-) Ale fajnie się czytało Twoje szkolne wspomnienia, że też tak dokładnie wszystko pamiętasz no jestem w szoku... a pamiętasz co było wczoraj an obiad ? ..
Swoją drogą to myślę , że jednak powinnaś napisać książkę myślę ,że by miała niezłe wzięcie, ja poproszę :-)
Co do Twoich bransoletek to muszę przyznać , że kulkowanie wychodzi Ci pięknie . I chyba Ci się spodobało :-) Widzisz czasem trzeba się słuchać koleżanek jak Ci dobrze radzą. Mam tylko cichą nadzieję, że jeszcze cos oprócz bransoletek u Ciebie powstaję :-)
Coś mi dziś nie idzie pisanie więc chyba sobie już pójdę.
Buziaczki wielkie
Niższa rasa ludzi....hmmm, ideałów nie ma, a nauczyciele są zawsze przez społeczeństwo traktowani właśnie jak niższa rasa ludzi...dlaczego tak się nie mówi o wielu innych zawodach? A czasami trzeba dupskiem przysiąść, w łepetynę włożyć nawet te ułamki i mieć po problemie, ale jak się nie chce, to przecież zawsze można zwalić wszystkie nieszczęścia świata na nauczyciela i żyć przez dłuuugie lata z obrazem wrednej matematycy co to wybałusza gały.... Pozdrawiam z serdecznością wszystkich nienawidzących matematyki( a spróbuj bez niej funkcjonować) z zaproszeniem do spojrzenia na nią inaczej, bo można ja polubić, jak tylko się chce.
OdpowiedzUsuńNie wie jak, ale zrobiła :-). I to jak! Muszę przyznać, że elegancko!
OdpowiedzUsuńGosieńko, idzie Ci bardzo dobrze. Kulkuj dalej!
A Twoje opowieści są fantastyczne, możesz je serwować jak najczęściej!
Prześliczne, perełkowa mnie zachwyciła. Buźka
OdpowiedzUsuńDawno nie zaglądałam do Ciebie, nie obrażaj się, bo do nikogo nie zaglądałam, i od razu czytam takie opowieści. No cóż ja z matematyki byłam orłem, czego nie mogę powiedzieć o innych przedmiotach, ale podobne przeżycia też miałam i chętnie wracam do nich wspomnieniami.
OdpowiedzUsuńA bransoletki wyglądają superowo.
Fajnie się czyta takie wspomnienia. :) Bransoletki śliczne oczywiście, ja tam nigdy się za biżuterię nie zabierałam, nie ciągnie mnie. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Hahahahaha. No to kochana miałaś przerąbane u matematycy. Mamy pierwszą rzecz, która nas dzieli, bo ja raczej matematyczna byłam i miałam super belferkę. Za to takie zabawy w chowanego pod łąwkę uskuteczniałam na lekcjach historii! Jakoś zawsze mnie znalazła i wciąz słyszała jedną odpowiedź:" Jestem nieprzygotowana". Jak widac każdy ma swoja "piete Achilesową". Co do nauczycieli to mam kilka znajomych tej profesji i sa to wspaniałe osoby, a bratowa moja, to wymiata wszystkich. Gosiaczku teraz z tymi bransoletkami to pojechałaś. Są rewelacyjna, zwłaszcza ta różowiutka. Jest taka słodka, delikatna. Pięknie to , no właśnie jak to sie nazywa? Uplotłaś, zeszyłas czy co? Buziaczki Gosieńko.
OdpowiedzUsuńNo i kolejny odcinek z " życia M- szkolne drewniaki" hihihi;-)
OdpowiedzUsuńNo pewnie każdy z nas ma takie szkolne historyjki, ale nie każdy potrafi tak ciekawe je opisać.
Z trzech bransoletek najbardziej podoba mi się brązowa trochę jak cukierków. A różowa z białym jak dla małej księżniczki. Pozdrawiam serdecznie :-)
Bransoletka z kukułek! ;-D
OdpowiedzUsuńFajnie ci idzie pleciugo!
A Gośka baletnica! czemu nie, w twoim wypadku już nic mnie nie zdziwi ;-DDD
Kobieto co Ty opowiadasz, dla mnie te śliczniutkie bransoletki wydaja się mega skomplikowane,ale są boskie.
OdpowiedzUsuńGosieńka :)
OdpowiedzUsuńNo po prostu - dałaś czadu !!!
I to na maxa !!!!
Tak się wzbraniałaś,że nie umiesz ...
a tu patrz !!! Wyskoczyłaś jak torpeda :)
I te kwiatuszki coś mi przypominają :)
A te naprzemienne - fantastyczne !!!
I jak widać na żyłce też tak można :)
Brawo Ty :))))
A ja też miałam taką matematyczkę :(
Skaranie !!!
Wszystkich nauczycieli uwielbiałam,ale ona była wyjątkowa ...na odwyrtkę :(
Śmierdziała kawą i papierochami...dłubała na lekcji w nosie i obgryzała pazury...
Wychodziła często na lekcji i tam się tymi używkami faszerowała...jak wracała to całej klasie nozdrza wykręcało na lewą stronę :( / Dziś to nie do pomyślenia / ale ja starszej daty jestem,więc tak bywało....
Bleee..na samą myśl mi niedobrze....
Wspaniale piszesz...czytając Twoje posty,zapominam o moich kłopotach,o moim życiu i...
na chwilę przenoszę się jakby za sprawą teleportacji - w Twoje !!!
Nie żałuję :) Warto choć na chwilę być w Twoim świecie :)
Bużki Gosiulek :)*
Gosieńko wiedziałam ,że w końcu dasz radę i zrobisz śliczne bransoletki i wcale się nie myliłam.
OdpowiedzUsuńKolejne zadanie masz już wysłane,także czekam na efekty.
Co do szkolnych wybryków,to ja nie jestem gorsza od Ciebie .Kiedyś na matmie jak byłam nieprzygotowana do lekcji wymówką było to ,że wczoraj nie mogłam się w domu nauczyć bo mi szumialo w głowie.Na co nauczyciel odpowiedział "A mam Ci może zaśpiewać szumi do koła las"haha,ale wiesz co w tym było najlepsze,pały nie dostałam a reszta klasy owszem
Taka to byłam kombinatorka,że zawsze znalazłam wytłumaczenie ,czy wymówkę .
Jednak mogłam sobie na to pozwolić na matmie,bo z niej byłam dobra i każde zadanie potrafiłam roztrzaskać ,niestety teraz już ze mną gorzej matematycznie ,a liczyć to mi się nie chce wcale,szczególnie w portfelu w którym i tak nigdy nic nie ma .
Buziaki :),
Gosiu bransoletki są śliczne:)
OdpowiedzUsuńMiałam podobne przeboje z matematyca, ona na dodatek była koleżanką mojego taty i nie wiem czy sie w nim nieszczęśliwie kochała czy co, ale dawała mi po dupie strasznie- ale matmy nauczyła :D
teraz z matmą walczy moja najmłodsza, ale to już inna bajka:)
No i piękne bransoletki Ci wyszły. Widzę, że Ty do makramy tak jak ja do filcowania. Spróbowałam, bo okrutnie mi się ozdoby tą techniką wykonane podobały. I co? Skłułam sobie palce, a efekt - raczej mizerny i stwierdziłam, że to nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńA w ramach zbaczania z tematu - to mam nadzieję, że moi uczniowie nie mają o mnie takiego zdania jak Ty o swojej matematyczce :D bo to moja profesja od 20 lat. A do kompletu uczę też fizyki :D
Buziaczki. Uwielbiam Twoje felietony :)
Gosiu szalejesz z tymi bransoletkami i idzie Ci znakomicie :) Mi się często także wydaje, że w życiu się danej techniki nie nauczę, pamiętam ile klełam jak uczyłam się frywolitki, ile razy rzucałam czółenkiem ze złości. Bransoletki wyszły ślicznie i mają piękne kolorki. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMałgorzata i jej nowa pasja;)))Gosiu ta brązowa bransoletka jest piękna.tamte oczywiście też,tylko trochę tak patrzę,ze swojego ,starego punktu widzenia i jakoś chyba nie bardzo pasowałyby mi takie kolorki;))
OdpowiedzUsuńpodziwiam,że poznajesz nowe techniki,ja na to jestem za leniwa.
Pozdrówki;)
ślicznie ci wychodzi to koralikowanie :)
OdpowiedzUsuńA co do matematyki, to szkoda, że nie wszyscy mają szczęście trafić na nauczyciela, który ich przekona, że matematyka, jako sztuka myślenia może być piękna. W każdym zawodzie są ludzie i ludziska ;)
Pozdrawiam serdecznie:)