Wyjaśniam krótko: ,,Toto” jest moim wymysłem, czyli
określeniem facetów, którzy ,,nadepnęli mi na piętę”;) Pod wpływem emocji w swoich
różnych wiekach – czyli latach, ,,toto” jest niegrzecznym chłopczykiem, później
politykiem lub innym ,,ważniakiem”, albo
moim konkurentem zawodowym. Tak czy owak, dla mnie ,,toto”
znaczy to samo... Czyli nic?!
Dlatego pod wpływem wspomnień z lat dzieciństwa, pracy dziennikarskiej i obserwacji ,,menów" - powstał
ten felieton. Umówmy się, że w momencie tworzenia jakichś prac, będę publikowała
felietony. Wówczas moja strona nie będzie ,,świeciła” pustką;) I tak na zmianę. Raz felieton, raz fotki, które też mnie
bardzo pasjonują;) A w międzyczasie, oczywiście będę pokazywała swoje rękodzieła;)
I w ten sposób tytuł mojego bloga będzie odpowiedni do moich trzech pasji;) No, może mam ich więcej, a jeszcze o tym nie wiem;)
Oczywiście, nie każdy musi bić brawo, bo jak pisałam
wcześniej – felietony są wyłącznie moimi osobistymi przemyśleniami i należy je traktować z lekkim ,,przymróżeniem oka";)
Bo przecież odpowiednia dawka humoru, nigdy nikomu jeszcze nie zaszkodziła,
prawda? No i jeszcze jedna informacja: tekst felietonu będzie ,,zwijany”. Bo czasami moje
pióro bywa zbyt ,,długodystansowe”;)
Słowo człowiek brzmi
podobno tak dumnie, ale chyba tylko w przenośni... Kiedy właśnie zastanawiałam
się nad tym, przypomniało mi się pewne zdarzenie z lat dzieciństwa. Dokładnie z
okresu, kiedy miałam cztery latka i byłam przedszkolakiem. Zdzieliłam wówczas
jednego „świńskiego” blondyna łopatką do piasku.
Siedziałam oczywiście
spokojnie jak ,,trusia” w piaskownicy i budowałam pałac, a „TOTO” stało nade
mną i czekało aż dojdę do wieży. Wtedy z anielskim uśmieszkiem wyciągnęło nóżkę
i próbowało kopnąć w moją budowlę. Najpierw tylko próbowało, potem zostawiło
ślad buciczka na wieżyczce, a za trzecim podejściem (pewnie władowałoby już
całe kopyto w budowlę) nie wytrzymałam?! Trzasnęłam w głupią łepetynę... Ryk
był taki, jakbym obdzierała go ze skóry! Nie zatykałam uszu, bo nie ukrywam, że
sprawiało mi to ogromną przyjemność. A zwłaszcza widok rozdartej mordki, z
której zniknął anielski uśmieszek! Za to pojawił się wówczas na mojej i miał
raczej nieco diabelski wyraz...
I pozostało mi to do dziś.
Kiedy cokolwiek „buduję” nie pozwolę sobie, żeby jakieś nawet
najprzystojniejsze TOTO przeszkadzało mi w osiągnięciu celu. Bo wiadomo, że
natrętów jest coraz więcej i trzeba strzec się przed nimi. No, chyba że nie
kopią w moją „budowlę”, wtedy mogę wdać się w krótką dyskusję i posłuchać w
jaki to sposób zdobywają pozycję społeczną. Zresztą, po co słuchać
farmazonów... Przecież to gołym okiem widać, jak pchają się na „wyżyny” i to
metodami, które z humanizmem nie mają nic wspólnego? Na drodze do kariery
bezczelnie rozpychają się łokciami, a z pysków o pozornie anielskich wyrazach
sypią się niecenzuralne słowa. Do upragnionej pozycji dochodzą w sposób wręcz
nieludzki, za wszelką cenę pozbywając się konkurentów. Mało tego! Nawet z
chwilą, kiedy osiągną już zamierzony cel walczą dalej, bo wciąż im mało?!
Jak widać, słowo
człowiek straciło na wartości. Zszarzało i wyświechtało się od rozpychania
łokciami. A najsmutniejsze, że mianem tym (bez względu na wiek) szczyci się
każde łyse, rude lub posiwiałe „TOTO”. I znów świerzbi mnie ręka, żeby walnąć
„TOTO” w łepetynę, ale już nie łopatką do piasku, ale prawdziwą, porządną
łopatą. To chyba najlepsza metoda do zwalczania owych szkodników. Kiedy tak
przyglądam się tym różnym infantylom, pokrzywdzonym przez matkę – naturę,
odnoszę wrażenie, że któregoś dnia (jak za czasów przedszkolnych) po prostu nie
wytrzymam...
Bo okazuje się, że historia
lubi się powtarzać, i że po tylu latach znowu stanęło nade mną jakieś (tym
razem posiwiałe) „TOTO” i za wszelką cenę próbuje kopnąć moją „budowlę”.
Pomimo, że nie doszłam jeszcze do „wieżyczki”?! A, że nie potrafię już siedzieć
jak trusia, chyba tym razem pierwsza wyciągnę nóżkę w stronę jego „budowli”. I
nie będę stukała bucikiem, ale bez namysłu kopnę z całej siły! Co prawda nie
jest to samo „świńskie” blond „TOTO” z przedszkola, ale jest świńskie i już. I
tym razem na mojej twarzy znów pojawi się ten nieco diabelski uśmieszek,
zwłaszcza w chwili, kiedy „TOTO” będzie darło się w niebogłosy widząc swoją
zrujnowaną „budowlę”.
Zastanawiam się czy w tym
momencie nie zachowam się podle? Może i tak, ale na pewno jestem człowiekiem, a
„TOTO” nawet nie zasługuje na to miano. A może wreszcie zrozumie, że słowo
człowiek zawsze musi brzmieć naprawdę dumnie?. I to dosłownie, a nie tylko w
przenośni.
Brawo Gosiula, super podsumowałaś dorobkiewiczów na naszej krwawicy.
OdpowiedzUsuńDziękuję Danusiu za ,,hymn pochwalny";) Cieszę się, że jesteś ,,za"... Miłych snów Ci życzę;)
UsuńGosiu swietnie to opisalas !! Ze szczerym humorem, ktory mi sie bardzo podobal.
OdpowiedzUsuńJa rowniez pamietam pewne zdarzenie z dziecinstwa, kiedy"TOTO" plakalo, bo zamknieto nas, tzn. mnie i "TOTO" w ciemnym malutkim pomieszczeniu przeznaczonym na lezaki, na ktorych lezakowalismy, tzn. wszystkie dzieci po obiadku. Po lezakowaniu skladalo sie lezaki i wkladalo do tegoz malego schowka. to wlasnie pewnego pieknego dnia pakujac lezaki do schowka i ukladajac je, przedszkolanka sadzac, ze nikogo nie ma, najzwyczajniej w swiecie zamknela drzwi schowka na klucz, dodatkowo gaszac swiatko. " TOTO" rozplakalo sie bardzo glosno, a jako dobra duszyczka objelam go i ocierajc mu lzy, pocalowalam, mowiac:
- Nie placz, zaraz pani Lodzia przyjdzie, otworzy nam drzwi i pojdziemy na spacerek.
Takie bylo moje pierwsza przygoda z "TOTO" w wieku przedszkolnym.
Pozniej w podstawowce chodzilismy do jednej klasy, choc w 5 klasie , "TOTO" wyprowadzilo sie do innego miasta, niby do Kielc.
Pozniej po 40 latach rozpoznalam "TOTO" w Niemczech w pewnym gabinecie, ale nie chcial sie przyznac, ze to on. Udaje , ze nie jest tym, o kim mysle.... zmiena kolor oczu poprzez soczewki, podwyzsza sie poporzez wkladki do butow i nawet ktoregos dnia wypchal sobie posladki, aby byc bardziej chyby sexy?!! Wiedzial o mnie wiecej niz ja sama, obserwowal i podsluchiwal....i do dzis mam wrazenie, ze ciagle mnie ciagle podsluchuje...
Ten niewinny pocalunek w wieku przedszkolnym chyba zbyt wiele dla niego znaczyl, bo "TOTO" dlugie, dlugie lata, juz jakies 40 lat nie dawal i od czasu do czasu nie daje mi spokoju...
W jednym tylko komentarzu jest zbyt malo miejsca, ale moze kiedys opisze o tym wiecej, choc juz w pewnym moim majowym poscie: KOLOROWA TECZA o tym opisalam....
I tak np."TOTO" wydzwanial do mnie jako Firma ARENA i pytal, czy moge sponsorowac krecenie filmow... ja zawsze mowilam -NIE- Ktoregos jednak dnia podstawiony przez "TOTO" jakis inny "TOTO"znow dzwonil i pytal, o sponsorowanie ,a ja w przyplywie dobrego humoru, opowiedzialam, ze juz wielokrotnie mowiala, ze nie bede ich sponsorowac i niech dadza mi spokoj, co najwyzej moge tylko im zagrac w tym filmie, co wlasnie kreca....
I co Ty na to, droga Gosiu...Co myslisz o tym moim "TOTO". Co bys zrobila na moim miejscu, czy walnelabys go lopatka od piasku, czy moze lopata z prawdziwego zdarzenia?? !!
Pozdrawiam serdecznie i zycze Ci jak najmniej spotkan z owymi "TOTO"wymi czlekami:):)
Wow! Elu, pobudziłam Cię do napisania felietonu! Superowski tekst! Uwielbiam takie reakcje! Co ja bym zrobiła będąc w Twojej sytuacji? To samo, co Ty Elu! Zaproponowałabym, że to ja chcę wystąpić w głównej roli i to za porządną kasę;) A TOTO, tzn, to pierwsze walnęłabym prawdziwą, największą łopatą do piasku! A chociażby za to pocieszanie w zamkniętym, przedszkolnym pomieszczeniu;) Jeśli chodzi o mnie, to ja już za samo to jego ,,kwiczenie" zakneblowałabym mu wówczas rozdarty ,,dziób";) Zaskoczyłaś mnie Elu;) I to bardzo mile! Nie spodziewałabym się, że też masz taki sam stosunek do wszelkiej maści ,,Totów"?! Drugie ,,TOTO" bym chyba jedynie wyśmiała...Bo szkoda łopaty;) Pozdrawiam Cię Elu gorąco i dziękuję za tak miłą i wspaniałą niespodziankę w postaci drugiego,długiego felietonu;) Buziaki ,,bratnia duszyczko";)
UsuńGosieńko masz rację, niestety w tym naszym życiu coraz częściej spotyka się takich "Toto". Jak ja takich ludzi nie lubię, sama chętnie bym im walnęła łopatką i to porządnie, żeby bolało :)
OdpowiedzUsuńCieszę się Lidziu, że przyznajesz mi rację;););)
UsuńHa! Masz rację! Szkoda tylko, że tak naprawdę to "niestety, masz rację". Ja chyba waliłabym łopatą. :D Ot, tak - profilaktycznie!
OdpowiedzUsuńMajeczko, czasami to i łopata nie pomaga;)
UsuńGeneralnie jestem zdania, ze szkodniki należy tępić!
OdpowiedzUsuńWszelkimi dostępnymi metodami ;-D
Ale ten "Szarańcza" najwyrażniej dojadł ci do żywego... :-/
UsuńDlatego, tak jak napisałaś - trzeba tępić szkodników;)
UsuńTOTO ma postać męską i żeńską - obie charakteryzują się wysokim wskaźnikiem wredności choć facjatę mogą mieć z pozoru przyjemną.
OdpowiedzUsuńZawsze jakiś TOTO wychynie zza rogu, w najmniej oczekiwanym momencie i miejscu. TOTO może chcieć uwieść, zwieść czy wywieźć na taczkach... Po trupach dążące TOTA są najgroźniejsze, bo dopuszczają wszelkie metody po to by dowieść, że są jedyni w swoim rodzaju i wszystkie korony świata pasują jedynie na ich głowy.
TOTA są jak zaraza na którą nie ma szczepionki, więc trzeba wytworzyć własne komórki obronne. Jako środek dosadny łopata jest dopuszczalna!
W dzieciństwie goniłam jednego szkodnika łopatką, drugiego nakarmiłam ziemią z roślinkami... w dorosłym życiu doświadczyłam szkodników służbowych, ale człek z wiekiem mądrzeje, pancerz twardnieje, więc i odporność wzrasta.
Krótko mówiąc: łopatą go! Nie daj się!
Fajnie! Czyli nie tylko ja ganiałam z łopatą;););)
Usuńa ja nie pomoże to "krzesłem go" ! ;-D
UsuńŚwietnie napisane :) Trafiłaś w samo sedno :) Takie "TOTO" pojawia się na każdym podwórku - dlatego trzeba zawsze mieć pod ręką dobrą łopatkę (i mocną) :) Pozdrawiam Cieplutko :)
OdpowiedzUsuńJa Ciebie też pozdrawiam Olu;)
UsuńGosiu dokopałas sie do mnie szybciej niz ja do Ciebie, aczkolwiek felitoni przeczytlam skoro świt do porannej kawy w pracy. Całe szczęście że choc tyle mój pracodacw pozwolił. Niestety komentowac mi zabronił :-(
OdpowiedzUsuńTOTO - no okreslenie mnie sie spodobało. Kurcze nie chodziłam do przedszkola, do świetlicy tez nie, miłam to szczęście że moje mama poświęciła sie domowi a nie pracy. W młodości chyba zadne TOTO mi na odcisk nie nadepneło, Generalnie to jakos mi te TOTY spływają jak po gęsi,, Nie włazi mi w droge to i łopaty używac nie muszę. Czyzym miała tyle szczęścia????
Albo juz wiem po prostu pamięc mi zresetowała. Ale jak by mi takie wlazło pod nogi zgniote jak pluskwę , bronie swojego jak lwica.. Co moje nie tykac.
Gosiu napisałabym Ci kolejny felieton więc lepiej już ide stąd.
Buziaczki wielkie.
P.S. jak masz zapotrzebowanie na jakies serwetki to pisz , u mnie prawie jak papir taletowy typu Velvet - mega długie roli i nigdy sie nie kończą :-)
Dzięki Anulko;););)
UsuńUwielbiam jak piszesz, czytam Cię do porannej kawy i zgadzam się naprawdę, a z tym uderzeniem łopatą oj co niektórym przydałoby się
OdpowiedzUsuńDziękuję Dianko;) Teraz będziesz miała na jednej stronie wszystko;)
UsuńDroga Gosiu, uśmiałam się do łez. Twoje poczucie humoru jest rozbrajające. Wspaniale piszesz!!!! Trafione w "10". Ja też mam nerwa na wszelkie "TOTO". Z Twoim felietonem dzień rozpoczyna się po prostu mega optymistycznie. Mam uśmiech jak banan :)
OdpowiedzUsuńCieszę się Aniu, że rozweseliłam Cię;) Ja jak zaglądam do Ciebie, to nie tylko się cieszę, ale i wzdycham...;)
UsuńGosiu, dziękuję za wizytę u mnie, ja dopiero teraz mogę coś pisać, czytać itd, wcześniej myślami byłam przy swoim maluszku, który miał zabieg w narkozie, więc rozumiesz...
OdpowiedzUsuńTwoje "toto" też u mnie się tak nazywa, choć, ja często mówię o nich PODGATUNEK...
Miłego Gosiu
Ojej... Ale mam nadzieję, że z maluszkiem wszystko ok? A odnośnie PODGATUNKU, to ja jeszcze mam inne określenie, ale wstydzę się napisać;) Pozdrawiam Cię Reniu cieplutko i maluszka też;)
Usuń