środa, 27 kwietnia 2016

Osioł z miną wściekłego psa



Dawno mnie tu nie było... Nie miałam natchnienia na pisanie, bo wiosenna aura odciągnęła mnie od komputera. Co prawda wcześniej zrobiłam kilkanaście bransoletek, ale miałam taki wstręt do pisania, że nic i nikt nie byłby w stanie przyciągnąć mnie do monitora. Czasami jestem taki uparty osioł... O! To określenie w sam raz do mnie pasuje?! Mam na myśli oczywiście tego osła;) Bo w dalszym ciągu mam problemy ze splotem żebrowym...

Plotłam, plotłam te sznureczki i nic mi nie wychodziło. Obejrzałam setki tutoriali. Wydawało mi się , że już ,,załapałam”, ale jak zabrałam się za plecenie, to każdy węzełek wychodził mi inaczej? W rezultacie osioł, czyli ja - z miną wściekłego psa spakował sznurkowo- koralikowy majdan i zajął się zupełnie innymi pracami. Nie, nie. Nie twórczymi, bo gdybym jeszcze trochę pobawiła się tymi sznureczkami, to wyjechałabym z domu w kaftanie bezpieczeństwa.

Po kilku dniach przerwy znowu wzięłam się za plecenie. No i tu pasuje do mnie określenie ,, uparty osioł”. Bo jak czegoś zrobić nie mogę, to z uporem będę wracała do danej czynności. Do momentu, aż się nauczę. Nie wyobrażacie sobie, jaka byłam szczęśliwa, kiedy udało mi się upleść parę węzełków?! Hura! Nareszcie! No nie wierzyłam własnym oczom?! Wreszcie wyszedł mi jakiś splot?! No to pomyślałam, że skoro już ,,zaskoczyłam”, to warto podnieść sobie poprzeczkę;)

No i teraz wyobraźcie sobie, jakie było moje zdziwienie, kiedy po obejrzeniu wybranego tutorialu okazało się, że dziewczę sprytnie plotące piękną bransoletkę widziało co robi, a ja nie?! Bo ja plotłam od tyłu... Tzn. nie widziałam swoich węzełków, bo były pod spodem... Dojrzałam je wówczas, kiedy odwróciłam próbną pracę... Wrrr...

Pokażę Wam więc najpierw bransoletki, które zrobiłam wcześniej, a potem swoje ,,arcydzieło”, czyli próbkę splotu żebrowego.

bizyteria rekodzieło

makrama biżuteria zielona bransoletka

koraliki na gimce niebieska bransoletka ręcznierobiona



czarne koraliki

korale makrama bransoletka


bransoletka ręcznie robiona makrama

Bransoletki z kwiatuszkami zrobiłam dla dwóch, małych dziewczynek;) 




A tak wygląda mój próbny splot. Ten, z którego tak się cieszyłam. Niby niezły, prawda? Ale, żebym jeszcze widziała, jak powstaje... I nawet nie wiem, jak ja to zrobiłam?!



A tu ten sam splot od spodu. Czyli strona, której nie powinnam widzieć podczas plecenia.


No i jak tu nie nazywać siebie osłem z miną wściekłego psa?! A teraz pędzę odwiedzić Wasze blogi, bo zaległości mam zapewne mnóstwo... 
 


czwartek, 14 kwietnia 2016

Człowiek uczy się na błędach



Kolejną  lalkę z zimnej porcelany tworzyłam dość długo, bo w międzyczasie robiłam karteczki , bransoletki etc. Tym razem, postanowiłam wykorzystać laleczkę do ozdoby świecznika. Wydaje mi się, że ta postać jest już trochę lepsza od poprzednich, ale jeszcze nie taka, jaką bym chciała. Myślę, że każda następna będzie ładniejsza, bo przecież człowiek uczy się na błędach.

Jedynie podstawa świecznika jest wykonana z drewnianego krążka, który pomalowałam na biało. Pozostałe elementy zrobiłam z zimnej porcelany. Pokażę świecznik w różnych ujęciach, bo wówczas wszystko będziej lepiej widoczne. I mankamenty też;)  Przyznam, że bardzo wciągające jest tworzenie postaci, bo każdą można inaczej ubrać, zrobić inny wyraz twarzy, inną fryzurę etc.
Nie będę się dzisiaj rozpisywała, bo czekają na mnie koraliki. Zrobiłam już kilka bransoletek, które w hurtowej ilości pokażę w następnym poście;) 

świecznik, zimna porcelana, lalka




kwiatki zimna porcelana, lalka z zimnej porcelany, świecznik

środa, 13 kwietnia 2016

Wyrok za starość

Myślę, że warto mieć świadomość tego, co tak naprawdę jest nam w życiu potrzebne, a co zbędne... Co nas cieszy, a co denerwuje i upokarza... I myślę, że warto dzielić się z innymi tym, co myślimy i czujemy... Nie oznacza to jednak, że każda moja publikacja na tym blogu - jest moim fochem. Należy traktować je z lekkim przymrużeniem oka... 



                                               Infantylizm ,,rodzinnych sędziów"






Święto Babci i Dziadka już dawno minęło, a więc mogę sobie do woli wysnuwać swoje refleksje... Bo mam taką nadzieję, że kiedyś też będę babcią. I może będę dostawała laurki od wnucząt, albo ,,laurki” od synowej czy zięcia;) No bo taka jest rzeczywistość. A wynika ona między innymi z moich obserwacji, jakie relacje zachodzą pomiędzy babciami czy dziadkami, synowymi i jej dziećmi, czyli wnuczętami, a nawet własnymi dziećmi...  No, to do rzeczy.

niedziela, 10 kwietnia 2016

Buraczana artystyka



Jak widać wiosenna aura korzystnie wpływa na moją twórczą wenę, bo w ciągu jednego dnia udało mi się zrobić prace do wszystkich, czyli dwóch zabaw, w których biorę udział. No, ale przecież nie mogłam pokazać wszystkiego na raz? Karteczki już pokazałam, więc  teraz pora na ,,buraczane dzieła”. Tak. Buraczane, bo taki kolor wymyśliła DANUSIA - organizatorka wszelkich zabaw, a zarazem zwolenniczka zdrowego żywienia. Stąd zapewne ten pomysł na ,,buraka”;) Gdyby ktokolwiek miał problemy zdrowotne, to proszę wynająć detektywa, który ,,wyczai” kontakt z nią, bo Danusia wiedzę ma ogromną. Tyle, że detektyw niestety ,,uderzy po kieszeni”... Rozmowa telefoniczna z nią jeszcze bardziej;) Także nie będę doradzała co lepsze... Bo porady przecież też kosztują, no nie? ;)

Jakie my jesteśmy ,,cenne” dziewczyny, prawda? Tylko ,, płać i płacz”;) No, ale przecież znacie mnie nie od dziś i wiecie, że żarty rzadko mnie opuszczają... Także proszę o ,,przymrużenie oka” na niektóre moje ,, wybryki”;) Zwłaszcza te piśmienne... No, ale przecież w poprzednich postach czytałam, że chcecie, a co niektórzy wręcz domagają się dłuższych postów?! Boże... Gdybym chciała Was uszczęśliwić swoim pisaniem, to zapewniam, że po tygodniu wszyscy padlibyście ze zmęczenia. I ze śmiechu też. Więc może dzisiaj jednak powrócę do ,,buraczanego” tematu... A  głupoty innym razem, ok? No przecież nie po to prowadzę bloga, abym była ,,sztywna” jak ,,sztywni w kostnicy”, tylko po to, by sama się zrelaksować  i Was też;)

Powiem wprost: nie lubię ,,drętwych blogów”. Nie lubię osób, którym brak poczucia humoru. Nie lubię jedno, czy dwu zdaniowych postów i  ,,fury” zdjęć, bo nie sądzę, że przykuwa to uwagę innych blogerów. Oczywiście, to jest moje zdanie, a Wy możecie mieć odmienne i nawet nie mam zamiaru awanturować się;););)  Nie lubię... Ech, może o tym napiszę innym razem, bo przecież chciałam pokazać Wam moje buraczane dzieła, które zgłaszam do zabawy u DANUSI ;) Zmienię sobie dzisiaj kolejność i najpierw pokażę pracę carvingową, a potem pracę tzw. przeze mnie ,,artystykę - kolorystykę”;) Myślę, że ,,żabonom” będzie ,,wsio rawno”, a organizatorce zabaw? Może lepiej o tym nie myśleć...  I  nie wywoływać ,,wilka z lasu”?! 

No to, na pierwszy ,,ogień” wrzucam buraczane różyczki, czy peonie... Bo szczerze mówiąc , sama nie wiem, do jakiego rodzaju kwiatów to kulinarne ,,dzieło” zaliczyć? Tym bardziej, że szczypiorkowe listki najbardziej pasowałyby mi do pierwiosnków... No, ale skoro organizatorce zabawy przyszedł do głowy pomysł na buraki, które o tej porze roku zazwyczaj są już zwiędłe, to zrobiłam różo-peonie z niby pierwiosnkowymi listkami;) 


carving, kwiatek z buraka, ozdoba potrawy


No i jak ,,buraczany” kolor, to ta bransoletka w sam raz! Prawda? Tylko zdjęcia kiepskiej jakości...   






Acha, zapomniałabym napisać o tym, czy lubię buraczki i ten kolor? No oczywiście, że buraczki lubię w każdej postaci, ale ich koloru nie. Nie mam go nigdzie. Ani w ubiorach, ani w wystroju wnętrza domu niestety...