poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Ze wstążkami za pan brat



Zawsze podziwiałam osoby wykonujące kwiatuszki ze wstążeczek, czy inne ozdoby. Uważałam, że to zajęcie nie dla mnie, bo moja cierpliwość ma swoje granice. Wolałam kupić gotowe kwiatki i mieć problem z głowy. Ale tym razem, kiedy zaczęłam przeprowadzać metamorfozę kolejnego pudełka po czekoladkach pomyślałam, że ciekawiej będzie wyglądało z samodzielnie zrobionymi kwiatuszkami, bo będzie to prawdziwe rękodzieło;)

Przejrzałam kilka tutoriali o tym, jak zrobić kwiatki ze wstążeczki i przyznam szczerze, że spodobało mi się ich tworzenie;) Co prawda pierwszy kwiatek wyglądał nie napiszę jak, ale następne były znacznie ładniejsze, bo robione inną techniką;) Pokażę je innym razem, kiedy ozdobię nimi jakąś karteczkę, ewentualnie inne pudełeczko.

Pudełko, które dzisiaj pokazuję ,,wytapetowałam” na czarno. Rozjaśniłam jego rogi, bo byłoby zbyt smutne, a na środku przykleiłam swoje pierwszy raz wykonane kwiatuszki. Właśnie te nieudane...Trochę przypominają mi kwiaty bzu, ale do bzu jeszcze im daleko... Ważne, że bukiet przypomina mi wiosnę, która właśnie zagościła u nas na dobre;) Dlatego też mało piszę i mało tworzę... A najważniejsze, że ze wstążeczkami jestem już za pan brat;) 





wtorek, 17 kwietnia 2018

Zgodnie z wymogami



Do zabawy u ANI tym razem przygotowałam większą porcję karteczek, bo aż sześć;) Zrehabilitowałam się, bo w ubiegłym roku musiałam zrobić sobie przerwę... Niektóre z nich, to prace wcześniejsze, ale najważniejsze, że zgodnie z wymogami zawierają: tekst, prostokąt i biel;) Czyli wszystko to, czego Ania wymaga. 
Zrobiłam karteczkę na chrzest, ślubną, urodzinową, dwie imieninowe i wielkanocną miałam z ubiegłego roku;) Podoba mi się zabawa Ani, bo nie stawia wysokich” poprzeczek”... Nie znaczy to, że ich nie lubię, wręcz przeciwnie, tyle że czasami brakuje czasu na ,,główkowanie”;) Nie będę się dzisiaj rozpisywała, tylko pokażę swoje karteczki i zmykam stąd, bo mam mnóstwo innych prac;) Ale lada dzień znowu coś pokażę;)















środa, 11 kwietnia 2018

Eksplodujące pudełeczko



Zawsze podziwiałam ozdobne pudełeczka o nazwie exploding box... Nawet nie śniło mi się, że kiedyś uda mi się takie zrobić, bo uważałam, że to zbyt trudne... Nigdy nie próbowałam zmierzyć się z tą techniką, bo nie wierzyłam, że mi się uda? I udało się! A dlaczego? Bo zaszła taka potrzeba. Czyli  powiedzenie cyt.: ,, nie święci garnki lepią” w moim przypadku znalazło odzwierciedlenie.

Kiedy dowiedziałam się o chrzcie prawnusi mojej ponad dziewięćdziesięcioletniej sąsiadki, postanowiłam zrobić coś, co będzie pamiątką dla malutkiej Rozalki. Coś, co oprócz życzeń będzie zawierało jakieś cenne, życiowe wskazówki czy przesłania... Kartka z tej okazji nie zmieściłaby tego wszystkiego... Dlatego za wszelką cenę, kosztem snu i czasu zrobiłam exploding box. Bardzo chciałam zrobić sąsiadce przyjemność, aby w dniu chrztu mogła podarować prawnusi nie kupny album, nie kupną kartkę, tylko coś innego, coś w czym będzie mogła przekazać Rozalce wszystko to, co by chciała;)


Może trudno Wam będzie uwierzyć, ile czasu mi to zajęło, zwłaszcza tym, którzy wykonują tego typu prace. Zajęło mi to w sumie dwanaście godzin! Oczywiście z przerwą na sen;) Najtrudniejsze było dopasowanie górnej części, ale poradziłam sobie. No i oczywiście wszelkie przymiarki, co by tu przykleić na pięciu elementach pudełeczka, potem zdobienie boków, górnej części etc. Bardzo pracochłonna technika, ale przyznam szczerze,że bardzo mi się spodobała;) Także na pewno jeszcze nie raz do niej powrócę;) A teraz pokażę Wam swoje dzieło. Zrobiłam dużo zdjęć explodingu w różnych ujęciach, by pokazać wszystkie elementy. Mam nadzieję, że Was nie zanudzę;) 









Dziękuję bardzo wszystkim, którzy zaglądają do mojego bloga, a zwłaszcza tym, którzy pozostawiają po sobie ślad w postaci komentarza;) Zaś ze swojej strony przepraszam, że nie komentuję u Was, ale na razie brak mi na to czasu... Jestem szczęśliwa, kiedy znajdę chwilę na zrobienie czegoś i napisanie jakiegoś krótkiego posta, chociażby w dwóch zdaniach...